poniedziałek, 9 marca 2015

Black Ice

Nie umiem tego nawet ubrać w słowa. Początek był trudny, taki jakiś naiwny, przez 50 - 80 stron narrator w słaby, przerysowany sposób opowiadał. Denerwowała mnie naiwność Brit. Generalnie dopiero końcówka zmieniła moje zdanie o niej. Kiedy akcja się zawiązała była już wciągająca. Ale po kolei!
Mamy tu do czynienia z kolejną niezależną książką, mojej ukochanej pisarki Becci Fitzpatrick, autorki Szeptem. Sagi o której nie pisałam bo jedyne co mogłabym napisać to ,,Patch, wow, Scoot, Nora Kocham! Vee". Jak tylko skończyłam tą serię poprzysięgłam sobie, że będę miała wszystkie napisane przez nią książki. Czekałam jakieś 3 lata, ale w końcu jest! Black Ice.


Książka opowiada, o dziewczynie która od jakiegoś czasu przygotowuje się do wyprawy w góry z przyjaciółmi. W końcu nadchodzi ukochana przerwa wiosenna i za parę dni, Brit, jej przyjaciółka Korbie, mają wyruszyć w góry. Jednak niespodziewanie do miasta wraca były chłopak Brit a brat Korbie - Calvin.
Chłopak przygotował w górach domek a dziewczyny mają dojechać samochodem parę godzin po nim.
Niestety, zaczyna się zamieć, samochód nie może podciągnąć się w górę, a dziewczyny zostają uziemione. Szukając w mrocznym, ciemnym lesie schronienia,znajduję chatkę. Ale to im w cale nie pomoże.

Denerwował mnie tak jak już powiedziałam wstęp. Dłużący się bez potrzeby. I te wstawki dotyczące Calvina. Bo to oczywiście on zerwał z Brit. A ona przez kilka miesięcy liczyła że do siebie wrócą. Kiedy jednak pogodziła się że może więcej go nie zobaczy on wraca, a w Brit odżywają stare nadzieje i wspomnienia. Biedna, grzeczna i naiwna Brit przez 50-80 stron mówi o tym czy chce do niego wrócić czy nie. Na dalszych stronach również znajdziemy mnóstwo wspomnień, będą one jednak napisane inaczej. Będą budowały psychologiczny portret bez bezpośredniego kontaktu z nim. A bohaterowie to jest duży plus książek Becci.
Książka opisywana jako mrożący krew w żyłach thiller. Ta opinia jest jednak lekko naciągana. Oczywiście Brit, zostaje porwana przez 2 zbirów i pod groźbą śmierci ma ich wyprowadzić z ciemnych ośnieżonych gór. Dlatego też z początku spodziewałam się właśnie akcji i mrożących krew w żyłach opisów. Nie powiem że nie znalazłam emocji, bo pisarka w cudowny sposób prowadzi czytelnika przez, strach, podniecenie smutek i gniew. Ale robi to słowami, scenerią i tymi drobnymi zdarzeniami nie całą faktyczną akcją.
Wszystko zależy czego oczekuje czytelnik, ale wszyscy znający jej sagę szeptem prawdopodobnie oczekiwali spektakularnego powrotu tej cudownej miłości. Bo zakochać się w porywaczu, czy to nie jest ekscytujące. Główna bohaterka Brit, po tych początkowych stronach zmienia się w dużo bardziej dojrzałą dziewczynę, musi sobie w końcu jakoś w tej śnieżycy dawać radę.
No i oczywiście Jude. Męska postać na którą czekały wierne fanki Becci Fitzpatrick. Postać lepsza od wykreowanego w szeptem Patcha. Dużo głębsza i bardziej wrażliwa. wszystkie sceny z Judem po prostu pokochałam.
Całość opiera się na relacjach ludzkich, więc można powiedzieć że to po części obyczajówka. Dużo dzieje się w przeszłości w stosunku do czasu akcji, jest zaznaczone jak tragiczne zdarzenie i podejmowane decyzje mają wpływ na przyszłość.
Nie wiem jak innym, ale ja jestem zachwycona. Czekałam przede wszystkim na tych wielowarstwowych bohaterów, których można pokochać z całego serca. Pokochałam miłość Juda i Brit. Tak przewrotną, choć przewidywalną umiejscowioną pośród burzy śnieżnej.
Romans z zabójcą? Czy to nie ekscytujące.
Ocenę zostawiam wam.
Pozdrawiam i życzę spóźniona
 wszystkiego naj wszystkim kobietkom
~Agrin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz