poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rzogrzewająca Maseczka

Ostatnio było coś dla duszy, więc dzisiaj dla odmiany coś dla ciała. Opiszę wam kosmetyk mianowicie maseczkę rozgrzewającą, której miałam ostatnio okazję używać. Przyznam że nie znam się na tym, nie wiem co powinnam osiągnąć taką maseczką jakiego efektu się spodziewać, bo w tym temacie jestem kompletnie zielona. Napiszę to wam tak jak umiem.

Firma i nazwa maseczki:  Montagne Jeunnese Maseczka Samorozgrzewająca z glinki czerwonej - Głębokie oczyszczenie porów

Opakowanie:
Jest kolorowe, żywe i można szczerze powiedzieć, że przyciąga uwagę. Otwieranie jej nie sprawiło mi dużej trudności po dokładnym obejrzeniu znalazłam jednak róg ze strzałką, pokazującą jak otworzyć saszetkę.



Konsystencja:
]Była delikatna, jeśli można tak powiedzieć. Nie jest gęsta, płynna ale z twarzy nie spływa. Ja co prawda byłam cała popaćkana ale możliwe że zależało to od mojego znikomego doświadczenia.

Zapach:
Z początku nic nie poczułam możliwe że to dlatego że byłam zbyt zafascynowana tym przyjemnym ciepełkiem. Jednak później poczułam delikatną orzeźwiającą nutę, trochę... malinową.

Działanie:

Zależy co przyjmiemy za swoje kryteria. Przyjemność i relaks zapewnione. Na palcach maseczka nie grzała dopiero bo nałożeniu na twarz się rozgrzewała. Było to przyjemne uczucie, takie miłe ciepełko. Nie wiedziałam czego się spodziewać, więc byłam mile zaskoczona. Było to tak przyjemne że nie chciało się jej nakładać dalej, dlatego może położyłam za cienką warstwę. Niestety ciepełko trwało tylko chwilę i twarz szybko się do tego przyzwyczaiła . Maseczką też nie można się długo nacieszyć bo pisze tylko 5 minut. Ja z braku zegarka pewnie to przekroczyłam. Ale no cóż.. Czy działa na wągry tak jak pisze na opakowaniu. Myślę że nie dużej drastycznej zmiany, krostki na moim noski tylko lekko zbladły. Maseczka nie wysycha cięgle jest kleista no może gęściejsza, Skóra jest wygładzona, miękka i elastyczna. Miło naciągnięta. Mam w zwyczaju oblizywać usta. Więc mogę wam powiedzieć że jest słodka.
Zostało mi sporo. Może nawet na jeszcze 2 razy. Nie nakładałam jej na szyję. Ale myślę że grubszą warstwą spokojnie na 2. Używamy jej raz na 2 tygodnie i przy regularnym stosowaniu mogłaby być skuteczna.
W internecie cena waha
się od 5-7 zł. Za opakowanie. Ja swoją kupiłam za 3,99 w drogerii Natura.
To by było na tyle. Wesołej majówki. 

I do napisania
Agrin

czwartek, 17 kwietnia 2014

Moja Smutna historia

Od lat widziałam to było wysokie i piękne. Uwielbiałam patrzeć jak tańczyło. Wiatr rozwiewał moje włosy, a ja wiedziałam że to minie. Ale nie mijało. Ono tańczyło dalej. Nie miało imienia, bo po co skoro nikt go nie wołał. Nikt oprócz mnie. Ale kim jestem by nadawać komuś imię. Więc nie miało imienia, było ono, było to... był on. Wysokie na dziesięć metrów to ono i wąskie, piękne. Kiwało się wśród muzyki granej przez wiatr. Czasami słyszałam jak się śmieje, wiedziałam że to wiatr go gilgotał. Jego śmiech był cichy, niezauważalny i głęboki. Chciałam zatopić się w jego puszystym okryciu.
Najbardziej kochałam je zimą. Kiedy było nagie i takie szczupłe. Na jego cieniutkich rączkach zalegał śnieg. Ono spało. Było olbrzymie, ale wydawało się takie bezbronne.
Widziałam ludzi którzy niszczyli mu ręce. Wiązali jego braci i zabierali. Widziałam też ludzi którzy jak ja kochali. Stawali wtedy wokół, i ich nie wpuszczali, tych złych, wrednych ludzi. Nie... Mnie nie wolno tak mówić. Nie mogę ich oceniać bo niby kim jestem?
Kochałam go. Ale nie mogłam podejść. Nie mogłam. To było przykre, ale go widziałam. Tańczyłam razem z nim. . Kiedyś widziałam dziewczynkę, która do niego podeszła. Bałam się że znów będzie go bolało, że znów usłyszę niemy krzyk. Ale usłyszałam westchnienie ulgi. Moje westchnienie.Ona go przytuliła.
Za moimi plecami pojawiali się nowi. Byli młodzi i niedoświadczeni. Rosły jak żołnierze równiutko i szybko. A on został sam.
I w końcu przyszli. Związali go. I położyli. Obłamali ręce. I zabrali. Serce mi pękło. Umierałam z tęsknoty. Przestałam patrzeć i przestałam czuć. Nikt nie stanął w jego obronie. Gdzie byli wtedy ci dobrzy ludzie. Dlaczego. Pytałam się dlaczego.
Żyłam długo. Nie wiem jak długo. Ale pewnej nocy była okropna ulewa. Deszcz miło spływał po mojej skórze. Aż w końcu zobaczyłam błysk. Jasny błysk. Poczułam palenie z boku mojego ciała. A potem odpadła połowa mojego ciała. Zaczęłam się chybotać. Ale nie spadłam. Oparłam się o coś. I zobaczyłam jego brązowe oczy. On mnie trzymał. Potem rośliśmy razem trzymając się za ręce, ale znów przyszli ludzie.
Chcieli mnie zabrać, ale on mnie trzymał w swoich ramionach. Ludzie są jednak uparci. Zabrali nas oboje.
Moje ciało przeszył ból. Ból jeszcze gorszy niż ten tamtej nocy gdy opadłam. Jednocześnie widziałam jego. I jego ból ukryty w brązowych oczach. I zabrali nas. Położyli na ziemi i połamali ręce, a potem odarli z zielonych szat, jakie nosiliśmy.
To moja smutna historia.
Historia  drzewa wypisana na liściach.



Chciałabym was zostawić tylko z tym. Takie coś do przemyślenia. Co ja tu mam więcej napisać? 

Do napisania
Agrin

czwartek, 3 kwietnia 2014

Info

Chciałam przeprosić za nieobecność. I prawdopodobnie jeszcze chociaż z tydzień mnie tu nie będzie. Miałam pomysł na notkę. Temat był miły i odprężający ale że te głupie ustrojstwo (komputer) znów się zacinało nastrój odpłynął a notka prysła. Potem trafiłam do szpitala, wypadek na w-f. No i mam oszczędzać nogę. Nie będę przynudzać. Skończyło się bez komplikacji. Jeszcze za tydzień. Tylko zdjęcie szwów. Ale noga pobolewa. A to wszystko tylko od jednego drutu. Do tego siniak na całe udo lewej nogi i opuchlizna i otarcie na prawej. Więc trochę leże. Nigdzie nie chodzę więc niby o czym mam pisać. Od tamtego pomysłu 21 marca, raz siedziałam na kompie a potem już nie było jak. Słodkie jak tylko się ogarnę to pokaże wam moje nowe rzeczy w których nie mam nawet gdzie chodzić. Zwłaszcza zielony płaszczyk. Znowu muszę trochę po nadrabiać więc brak czasu na takie sobie myślenie. A na razie was zostawiam i może w końcu zacznę coś robić na razie gapię się w ten ekran. Interesujące zajęcie prawda.
Kończę bo noga zaczyna boleć ciao.

Ciao
Agrin