czwartek, 27 lutego 2014

Złodziejka książek


Złodziejka książek
Markus Zusak

 

Okładka podoba mi się w swojej prostocie. Nie ma na niej za dużo jest piękna i elegancka i już sama twarda okładka mówi o dbałość szczegółów w środku.


   
Książka jest podzielona na 10 części, nie wliczając prologu i epilogu. Każda część zaczyna się taką stroną tytułową. A wymienienie postaci jest naprawdę ciekawym pomysłem, zwłaszcza zważając na to że nazwy są bardzo ładne i poetyckie ,,martwe listy, urodziny Hitlera i książka z ognia."


Myślę że ostatnim zdaniem wprowadziłam was w temat. Za chwilę go rozwinę.
Podobają mi się również te drobne uwagi, listy i wypisy które się pojawiają. ,,Czy to was niepokoi?''
JA zanim sięgnę po książkę muszę ją przekartkować. Przeczytać kilka zdań. Po prostu sprawdzić. To często zaważa nad tym czy ją przeczytam czy też nie. Więc w moich recenzjach postanowiłam i wam pozwolić ją tak jakby przekartkować.


O to co spotkamy mniej więcej w środku książki. Takie miłe rysunki. Ale nie powiem wam czego dotyczą. Musicie to sprawdzić sami.


Ot kolejny rysunek. Przejdę teraz do treści. Na tylej okładce mamy kilka wypowiedzi między innymi tą 
,, Trudny temat Markus Zusak czyni znośnymi w podobny sposób jak Kurt Vonnegut w Rzeźni nr 5 - stosując mroczny humor, który daje ukojenie."
Rzeźni może nie czytałam, ale muszę się zgodzić. Język którym się posługuje w śmieszny sposób potrafi uwolnić od złych myśli, zdecydowanie daje ukojenie. Uspokaja i uświadamia że nasze życie nie ważne jakby było złe zawsze będzie 1000 razy lepsze niż życie złodziejki książek, 12-letniej dziewczynki, która na koniec znajduje się sama w gruzach zawalonego domu. W gruzach swojego miasta.
Markus Zusak Ukazuje nam świat II wojny światowej w sposób piękny i wzruszający. Nie opiera się na  historii, tylko stwarza unikalne romantyczne realia. Opowiada o prawdziwej przyjaźni i miłości, nie zależnie od okoliczności. Główną i tytułową bohaterką jest Liesel Meminger. Jej matka wysyła ją do rodziny zastępczej, bo wie że nie długo czeka ją taki sam los jak ojca Liesel - komunisty. W czasie drogi pociągiem traci brata, na pogrzebie kradnie swoją pierwszą książkę. Jeśli chodzi o rodzinę do której trafia, można powiedzieć, że  ma szczęście. Hubermanowie to dobrzy ludzie. Jednak w czasach władzy Hitlera czy dobro można nazwać szczęściem? Gdy dodamy do tego że historia nowego ojca Liesel wiąże się z pewną rodziną żydów, zawiąże nam się akcja.
Narratorem akcji jest śmierć która ciekawie manipuluje czasem akcji. Co jakiś czas wracamy do wspomnień Hansa Hubermana na froncie a jednocześnie pokazując nam przyszłość.
Książka mówi o Liesel i jej drodze do dorosłości. Ukazuje żal i smutek tamtych czasów, a jednocześnie miłość i szczęście. Ukazuje nam się również poboczny wątek szczenięcej miłości, do której Liesel i Rudy Steiner nie zdążyli dojrzeć. Opowieść jest bardzo wzruszająca, a język bardzo ładny. Książka ukazuje wartość książek, wartość słów. Pokazuje jaką władze zdobył Hitler i jak to osiągnął. Książkę czyta się bardzo płynnie.


Mam nadzieję że was zachęciłam bo nie ma nic piękniejszego
 niż książki, które wyciskają łzy z oczu.
Agrin








wtorek, 25 lutego 2014

Za murem dziki świat

Po zrobieniu sobie kawki zbożowej usiadłam przed biurkiem w planach miałam rozpoczęcie nowego opowiadania, jednak moją uwagę przykuła kawa i kartka papieru, która leżała na biurku. Moje pędzle zawsze wiszą sobie na tablicy korkowej także sięgnęłam po nie. Okazało się jednak, że kawa ma za jasny odcień próbowałam później ciemną kawą ale nic dobrego z tego nie powstało. Zajęłam się więc czytaniem lektury bo pomysł pisania już mi zbrzydł. Zajęłam się książką, która leżała na biurku. Wręcz sama wpadła mi w ręce. Nie mogłam się jednak skupić. Kartka i pędzel wciąż tam leżały. I czekały kartkę już przykleiłam do podłoża więc wystarczyło tylko iść po wodę. Farby o dziwo też leżały na wierzchu.



W końcu książka pt. Buba wylądowała na łóżku wśród innych klamotów, a ja w spokoju zajęłam się kartką. W głowie już od kilku dni przewija mi się wielkie zamczysko ogromnym murem dokoła. Królujące nad wioską u podnóża gór. Postanowiłam skupić się na murze. I ukazać wioskę z góry. Zainspirowana kawą zdecydowałam się na ciepłą brązową kolorystykę.





 Wyjęłam więc 2 odcienie brązów, czerń i biel oraz ochrę żółtą. Całość wylądowała na małym talerzyku który posłużył mi jako paleta. Kartkę pokryły delikatne nic nie znaczące linie. Z początku chciałam zrobić portret a powyższy zamek i góry dać w tle jednak po kilku machnięciach pędzlem zmieniłam koncepcję. Odwróciłam pracę do góry nogami i zaczęłam od początku.



Zaczęłam od zaznaczenia linii horyzontu i muru. Malowałam wyjątkowo lekka beż żadnego napięcia. Pędzel ślizgał się po kartce a ja odpłynęłam. Chciałam się skupić na murze oraz niebie w oddali. Koncepcja miała oddawać  ciepłą kolorystykę. Chciałam skupić się na pomarańczu i złocie. W końcu jednak postanowiłam, że jeśli dodam do całego rysunku błękitu i zieleni. Cała praca stanie się chłodniejsza. A o taki efekt mi chodziło. Chciałam ukazać jakim chłodnym i samotnym musiałaby się czuć osoba na murze.





Chciałam by niebo było lekkie ale jednocześnie wyraźne. Następnie przeszłam do gór zaznaczyłam je białą farbą która ostatecznie wyszła różowa co w sumie pasowało do całej kolorystyki. Kiedy było już je widać dałam im czas na wyschnięcie zajęłam się dodaniem owego granatu do do pracy. Postanowiłam że jeśli błękitu dodam również na niebie góry staną się większe i będą bardziej dominować na rysunku. Jak pomyślałam tak zrobiłam ostatecznie gubiąc całe złoto. Pozostał tylko beż.

W tym miejscu troszkę się zamyśliłam.

Zaczęłam rozrzucać domki pod górami. Zaznaczyłam je rozwodnioną ultramaryną która na podkładzie z brązu stała się szara. Dodałam później odrobiny brudnej zieleni by zaznaczyć smutek życia poza królestwem.

I tak powstała moja praca. Rzadko kiedy maluję. Ale jeśli staram się to robić z sercem. Także mam nadzieję że wam się spodoba.
 Złota myśl na dziś:
Nie ważne co robisz. Rób to z sercem.

Pozdrawiam
Agrin




poniedziałek, 24 lutego 2014

Co odróżnia nas od innych?

Ostatnio dostałam książkę z cytatami na każdy dzień w roku oraz cel do osiągnięcia. Brzmiał on na dzień wczorajszy wypisać listę rzeczy które mnie wyróżniają spośród innych. Każdy jest inny i trzeba być sobą, tak wszyscy już o tym pisali i wszyscy już o  tym wiedzą. Ale co robimy żeby utrzymać ten stan. Żeby znaleźć siebie? Oto 15 rzeczy które wyróżnia mnie od innych.




1. Jestem dziecinna i wybucham śmiechem lub płaczem bez powodu.
2. Wiecznie jestem głodna.
3. Kiedy się denerwuję drapię się po nosie.




4. Codziennie wieczorem skóra na policzkach prawie mi złazi.
5. Potrafię być miła, uprzejma i wredna dla tej samej osoby.
6. Mam wrażenie że myślę inaczej niż wszyscy.
7. Uwielbiam gdybać co by było...
8. Roztrząsam wiele bezsensownych spraw które się wydarzyły i układam mnóstwo planów, które nigdy się nie sprawdzają.
9. Kiedy się denerwuję robi mi się gorąco i robię się czerwona.






10. Kiedy się denerwuję muszę mieć coś w ręce, muszę coś miętolić rękami i mieć coś do miętolenia w ustach.
11. Jestem zbyt poważna przez większość czasu.
12. Denerwuje mnie bałagan w moim pokoju ale nie ruszę się żeby go pozbierać. Jedynie coś przesunę. Bo co z oczu to z serca.
13. 1000 razy dziennie wkurzam się na tatę i mówię zaraz.

14. Uwielbiam pomarańczowe niebo które widać z mojego pokoju o 12 w nocy.
15. Łatwo się wzruszam i zachwycam nad małymi rzeczami.



Myślę że fajnie zrobić taką własną listę i skupiać się nad tymi rzeczami którymi wyróżniamy się od innych bo to właśnie ten indywidualny zbiór cech sprawia że jesteśmy wyjątkowi.




Myśl na dziś: Normalność jest przereklamowana.

Pozdrawiam
Agrin







niedziela, 23 lutego 2014

Wróciłam

Połowa ferii już za mną. Byłam u dziadków razem z kuzynkami. Trochę się wyluzowałam. (Sporo śmiechu). I dzisiaj wróciłam. Nie mam wam chyba nic ważnego do napisania tyle że mam mnóstwo roboty na ten tydzień. Plany miałam ambitne i mam nadzieję się z nimi wyrobić. Kuzynki już mi nie będą przeszkadzać także będę miała w końcu czas. Pytanie czy to lepiej. Teraz nie będę miała już usprawiedliwienia. Mam nową książkę niedługo wam ją pokażę i masę zdjęć z ferii. Mam nadzieję że się spodobają. Wybiorę się też w końcu do sklepu plastycznego i uzupełnię zapasy. Dzisiaj martwa natura. Jutro może troszkę mnie a później reszta. Albo nie. Zobaczymy jeszcze. Przechodzimy do zdjęć.

Ostatki śniegu.:*



Diana



Takie tam. Buciki.






Ale piękna słoneczna wiosna. Idealnie. Tak mogłoby być codziennie

































Wszystkie zdjęcia są proste. Nie często zajmuje się fotografią. Także nie wińcie mnie za ich wygląd. Mnie się podobają a że daleko im do profesjonalnych zdjęć o już inna historia. A wy co o nich myślicie?
Złota myśl na dziś:
Próbuj nowych rzeczy i rób to z sercem.

Pozdrawiam z ferii
Agrin

sobota, 15 lutego 2014

Po walentynkach... Dzień singla

Co tam słychać? Jak wam mija dzień singla?
U mnie
cały ten tydzień był beznadziejny. Dostałam 3 tróje i 1. Haha... Dostałam jedną walentynkę od wkurzającej koleżanki. I więcej to chyba nic. A no tak... Zaczęłam ferie! Uhu! A po feriach mam całe 2 tygodnie zawalone... Magia po prostu.
Jutro jadę na obiad do babci i zostaję tam na ten tydzień z kuzynkami. (Julka 5 lat Polka 8). Nie ma co. Chciałam wam pokazać moje plany na ferie.



Coś nie do końca stabilnie je ustawiłam i wszystkie runęły na podłogę. Ale zdjęcie wygląda ciekawie prawda?




Trochę tego jest. W jednej jestem w tracie. Jedna jest polecona przez przyjaciółkę. Jedna jest moja. Jedną pragnę przeczytać. Ciekawe czy się wyrobię.


Mam zamiar wziąć się za pastele suche i olejne oraz za akwarele. Ciekawe czy zdążę. Będę też dalej pracować nad sylwetką i chcę zrobić 2 portrety.




Martwa natura którą zaczęłam.
Wybiorę się również do sklepu plastycznego i zacznę pracę na większym formacie niż A4.


Muszę też nadrobić materiał z historii polskiego i niemieckiego. (-,-)

Zacznę ćwiczyć (wątpię).
I skończę jeść słodycze.


Taką walentynką dostałam.
Jeszcze nawiązując do walentynek. To przecież to nic wyjątkowego. To nawet niczego nie upamiętnia. Czy teraz zakochani muszą mieć pretekst by dać sobie prezent. Czy tylko w ten jeden dzień istnieje miłość. A może przez walentynki ludzie próbują przypomnieć sobie jak to było po prosty czuć. Kiedy miłość była szczera. Może my teraz potrzebujemy przypomnienia od świata o miłości. By chociaż na ten jeden dzień zwolnić i przypomnieć sobie o tym że jest coś takiego jak miłość.
A tak na koniec za wczorajszy dzień.

I taka myśl na dziś.
Czasem gubimy szczęście, drogę czasem zdrowie albo siebie.
Ale żadna rzecz nie gubi się na zawsze. Wystarczy jej poszukać.

Pozdrawiam
Agrin